Dziś będzie o krwawniku. Bardzo znanej i wszechobecnej na polskich terenach roślince.
Odkąd pamiętam, krwawnik rósł wszędzie - począwszy od trawników, przez łąki aż po zarośnięte polne drogi, które wręcz uwielbiał.
Jakoś nigdy nie przepadałam za jego kwiatkami - sztywne, zbite, takie jakieś płaskie i do tego ohydnie mi śmierdziały :D Dodatkowo ciężko się je zbierało do bukiecików, bo nie dość, że mają łodyżki bardzo sztywne, trudne do urwania, to jeszcze posiadają bardzo delikatne korzenie zaraz pod powierzchnią ziemi i łatwiej wyrwać kwiat z korzeniami niż urwać łodygę :D
Czytając zauważyłam, jak wiele jednak dobrego znajdziemy w zielu oraz kwiatach krwawnika (ziele krwawnika zrywałam jako mała dziewczynka dla kurczaczków :D ooo jakie miłe wspomnienie).
Ja skupiłam się na zbiorze kwiatów i o tym dzisiejszy post. Natomiast ziele krwawnika jest równie cenne, ale o tym może innym razem :) Kwiaty wykazują silniejsze działanie przeciwzapalne.