Modne są ostatnio kremy świeże, z lodówki, takie bez konserwantów i zbędnych dodatków. Wykonanie takiego kremu nie jest trudne, nie należy też do bardzo kosztownych. Jedynym minusem takiego kremu jest fakt, że nie możemy wykonać dużej porcji, ponieważ krem ma bardzo krótką datę ważności.
Dostajemy jednak w zamian świetny produkt natłuszczający skórę, o właściwościach nadanych przez użyty roztwór (np. ziołowy napar), a przede wszystkim produkt nie konserwowany substancjami chemicznymi.
Pierwszą i najważniejszą rzecz, jaką musicie mieć na uwadze, to data ważności kremu: taki krem przechowujemy w lodówce max. 2 tygodnie. Czas ten jest zależny od tego, w jaki sposób będziecie nakładać krem. Jeśli palcem to mimo wszystko 1 tydzień to maksimum. Jeśli plastikową szpatułką/patyczkiem to 2 tygodnie, biorąc pod uwagę, że przed każdym użyciem przelejecie szpatułkę wrzątkiem.
Jeśli zależy Wam na dłuższym przechowywaniu to zastosujcie naturalny konserwant (teraz jest mnogość różnych fermentów o właściwościach konserwujących, albo dodajcie nalewkę z galasów). Lepiej jest zakonserwować produkt, niż nakładać produkt bez konserwantów ale mocno zanieczyszczony bakteriami i grzybami!
Kolejna ważna rzecz, to do wykonania kremu używamy wygotowanych lub wysterylizowanych alkoholem narzędzi, pojemników. Całość wykonujemy w rękawiczkach. Staramy się nie dodawać bakterii od siebie do kosmetyku, minimalizujemy zanieczyszczenie mikrobiologiczne najbardziej jak się da :)
WYKONANIE
Wykonanie kremu, czyli zrobienie emulsji, to bardzo prosta rzecz. Potrzebujemy wodę, tłuszcz i składnik, który łączy wodę i tłuszcz czyli emulgator (tutaj wosk pszczeli). Sam krem wykonujemy metodą na gorąco (czyli wszystkie fazy - wodną i olejową, podgrzewamy do 80C). Użyty jako emulgator wosk pszczeli pozwala na uzyskanie emulsji typu W/O (cząsteczka wody jest otoczona cząsteczką tłuszczu), przez co krem w odczuciu jest mocno emoliencyjny.
Do wykonania kremu potrzebujemy:
* oleje
* wodę, lub jakiś napar ziołowy na bazie wody destylowanej
* emulgator (tutaj wosk pszczeli)
* gliceryna (opcjonalnie - dla otrzymania lepszego nawilżenia)
* ewentualny konserwant i substancje dodatkowe (jeśli decydujecie się na krem konserowany, wzbogacany witaminami lub humektantami)
* pojemnik do mieszania kremu
* pojemniczek na fazę wodną
* blender
* waga i termometr elektroniczny
WYKONANIE
1. Tworzymy fazę olejową:
Do pojemnika, który możemy ogrzewać w łaźni wodnej ważymy:
- 90g oleju ze słodkich migdałów
- 10g masła Shea
- 8g oleju kokosowego
- 15g wosku pszczelego (czyli ok. 6% emulgatora w stosunku do masy całego kremu)
Mieszaninę tą podgrzewamy do rozpuszczenia maseł i wosku (wosk rozpuszcza się w ok. 80C). Nie przegrzewamy powyżej temperatury rozpuszczania wosku, żeby nie przypalić tłuszczów.
Najwygodniej rozpuszczać w fazie wodnej (pojemnik z wrzątkiem).
2. Tworzymy fazę wodną:
Należy zważyć wodę (lub coś innego np. napar ziołowy), dodać do niej glicerynę.
U mnie faza wodna to:
- 119g naparu z zielonej herbaty
- 8g gliceryny
Musimy wymieszać razem oba składniki i podgrzać do temperatury oleju.
Obie fazy (wodną i tłuszczową) podgrzewamy do temperatury 60stC i w tej temperaturze zaczynamy tworzyć krem, czyli rozpoczynamy proces emulgowania. Do wykonania emulsji posłuży nam blender. Staramy się nie odrywać go od dna pojemniczka w którym wykonujemy krem, żeby nie wprowadzić duzej ilości powietrza do emulsji. Dzięki temu uzyskamy ładny, gładki krem (podobny do tych sklepowych).
Do ciepłej fazy tłuszczowej dodajemy ok. 1/3 gorącej fazy wodnej. Blendujemy do połączenia się składników. Gdy krem jest jednorodny dodajemy kolejne 2 porcje powtarzając proces blendowania po dodaniu każdej z nich. Staramy się, żeby temperatura podczas tworzenia emulsji nie spadła poniżej 60stC (możemy miskę z kremem trzymać w łaźni wodnej).
Krem zacznie zmieniać barwę. Udany proces emulgowania spowoduje, że krem z żółtego zmieni barwę na mleczną, jaśniejszą (w zależności od użytych olei będzie się różnić).
Jeśli planujecie dodać jakieś dodatki uszlachetniające krem, jak witamina E, humektanty, składniki zapachowe, to wprowadzamy je również blenderem po wystudzeniu kremu do temp. ok. 40stC.
Gotowy krem przekładamy do wysterylizowanego (wygotowanego) pojemniczka, najlepiej z kryjącego (ciemnego lub mlecznego) szkła. Gdy krem ma ok. 40stC zakręcamy go szczelnie i wkładamy do lodówki.
Jeśli wykonaliśmy dużo kremu, to dobrym rozwiązaniem będzie wysterylizowanie kilku pojemniczków i przełożenie kremu do każdego z nich - będziemy używać mniejszych porcji i w razie zanieczyszczenia kremu będziemy mogli sięgnąć po czystą porcję.
Informacje dodatkowe:
- Krem może lekko się pocić jeśli zakręcicie go gdy będzie zbyt gorący. Na powierzchni zaczną się tworzyć jakby kropelki rosy. To nie jest nic złego, krem można nadal używać.
- Jeśli krem zacznie brzydko ciemnieć, lub pojawi się "kotek" z pleśni albo mocno zmieni się zapach to wyrzucamy krem. Nie pomoże mu ani dodanie teraz konserwantu ani alkoholu, ponowne podgrzewanie też nie wchodzi w grę.
- Krem może się lekko rozwarstwiać - dzieje się tak gdy temperatura podczas emulgowania była zbyt niska, albo samo emulgowanie przeprowadzaliśmy zbyt krótko lub za długo męczyliśmy krem. Przestajemy emulgować gdy krem stanie się jednolity, wtedy rozwarstwienie nie powinno nastąpić.
- W zależności od upodobań możemy zmieniać skład kremu (oleje, masła, zioła), możemy również zmieniać ich stężenia, ale zawartość emulgatora musi być procentowo zachowana, inaczej nie powstanie jednorodna emulsja.
Ale ciekawy blog, cieszę się, że tutaj trafiłam ;) A krem spróbuję kiedyś zrobić sama - ileż to satysfakcji przecież! :) I wiadomo co w nim jest ;))
OdpowiedzUsuńPS Czy można Cię jakoś zasubskrybować, żeby być na bieżąco? (chodzi mi o np. gadżet obserwatorzy, facebook, bloglovin...)
Usuńcieszę się, że mój blog przypadł Ci do gustu :) krem polecam robić, a przede wszystkim dla jeszcze większej satysfakcji mieszać składniki ;)
Usuńnad subskrypcją postaram sie w tym tygodniu popracować, jeszcze nie do końca ogarnęłam ten blog :D
Koniecznie muszę spróbować zrobić taki krem :) I czekam na "obserwatorów" ;)
UsuńSzkoda że nie trafiłam tu wczesniej ile ja się naszukałam info na temat jak zrobic krem z woskiem pszczelim jako emulgatorem .....a ja naczynia po robocie jeszcze ciepłe wycieram papierowym ręcznikiem całt ten tłuszcz i łuj a dopiero potem myje:)
OdpowiedzUsuńo dzięki :) w sumie masz rację, zawsze to lepiej jak mniej kremu zostanie do zmycia :D
Usuńa ja info o tym znalazłam na Ziołowym zakątku chyba :)
ja tam też trafiłam ale dopiero wczoraj
UsuńBardzo dziękuję za przepisy, miło spędzić tu czas.Pozdrawiam serdecznie, też chcę być na bieżąco!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo :)
UsuńSpodobal mi się twój przepis i chciałabym go wypróbowac tylko zauważyłam że po glicerynie pieką mnie ręce, myślisz że mogłabym ominąć ten składnik czy to raczej nie jest możliwe, z góry dziękuję za odpowiedź
OdpowiedzUsuńfachowy blog
OdpowiedzUsuń