Zużyłam więc resztkę kremu pod oczy do nawilżenia nóg po goleniu :D
Przez kilka miesięcy odpuściłam sobie pięlęgnację okolic oczu specjalnie przeznaczonymi do tego kosmetykami, gdyż wykonywałam głównie kremy nawilżające i lekkie, a takie idealnie nadają się do pięlęgnacji cienkiej skóry wokół oczu.
Teraz, kiedy za oknem pierwszy śnieg i zaczęłam używać kremu cięższego, lekki krem pod oczy na noc to podstawa. Mój krem pod oczy opiszę Wam właśnie dziś.
Dlaczego inny krem pod oczy niż na twarz
Skóra wokół oczu to najcieńsza skóra na naszej twarzy. Jest cieniutka i wymagająca. Regularne nakładanie na nią kosmetyków kolorowych dodatkowo ją podrażnia.
Ja zawsze robię krem pod oczy: lekki, nawilżający, delikatnie napinający i pozwalający na stworzenie warstewki ochronno - regeneracyjnej.
Kremy na twarz często wykonuję ściągające, przeciwzapalne lub mocno natłuszczające. Nie mówiąc już o kremach z kwasami. Takich kremów nie nałożymy na okolice oczu, bo najzwyczajniej nie będą skórze wokół oczu służyć.
Co zastosowałam w swoim kremie:
* Olej z dzikiej róży - cudownie pielęgnujący olej, silnie regenerujący i wyrównujący kolor skóry. W składzie zawiera dużo witaminy E oraz karotenoidów. Obie witaminki działają antyoksydacyjnie i tym samym spowalniają procesy starzenia.
* Olej awokado - olej bogaty w witaminy A, B, E, H, K, PP, F oraz nienasycone kwasy
tłuszczowe, aminokwasy i proteiny. Dzięki nienasyconym kwasom tłuszczowym działa hamująco na nadmierne wysuszenie skóry. Olej super wchłania się w skórę i bardzo mocno ją pielęgnuje. Jest dość gęsty, dlatego dodałam go w mniejszej ilości niż różanego.
* Napar z płatków nagietka - płatki nagietka to konieczność w moim domu. Nagietek bardzo ładnie łagodzi skórę i działa przeciwzapalnie.
* Wyciąg z aloesu zatężony 10x - aloes bardzo dobrze utrzymuje wilgoć w skórze, stąd skóra jest lepiej nawilżona. Działa również przeciwzapalnie, ujędrniająco i zmniejsza przebarwienia (rozjaśnia skórę).
* Ekstrakt z Ginko Biloba (miłorzębu japońskiego) - bardzo silny akntyoksydant. Ujędrnia i wygładza skórę, poprawia nawilżenie i usprawnia krążenie krwi. Ułatwia odprowadzenie nadmiernych ilości wody (zmniejsza opuchliznę pod oczami).
* Ekstrakt z kasztanowca 20% - uszczelnia naczynia krwionośne. Wokół oczu mam sporo naczynek, po ostatnim użyciu serum zdecydowanie moje oczy tego wymagały, pękały naczynka, koszmar. Kiedyś o tym serum napiszę.
* Witamina A - wygładza naskórek, regeneruje i rozjaśnia. Dłuższe stosowanie jej wpływa ujędrniająco na skórę właściwą.
* Witamina E - działa przeciwrodnikowo i przeciwzapalnie. Ułatwia zmniejszenie plam pigmentacyjnych. Wiedzie prym w substancjach anty-aging
* Mleczko pszczele - posiada super regenerujące i przeciwzapalne właściewości. W tym wypadku na największą uwagę zasługują zawarte w mleczku pszczelim fitoestrogeny, które działają liftingująco.
* 75% D-pantenol - prowitamina B5, działa łagodząco i nawilżająco. Tak jak wyciąg z aloesu ułatwia zachowanie odpowiedniej ilości wody w skórze (wiąże wodę).
* Potrójny kwas hialuronowy 1,5% - ułatwia wiązanie wody ze środowiska w skórze, poprawia wchłanialność innych substancji aktywnych oraz tworzy delikatny film na skórze, zmniejszając utratę wody z naskórka.
* Kolagen i elastyna - kolagen utrzymuje wilgoć skóry, natomiast elastyna poprawia sprężystość. Ten duet mocno regeneruje i napina skórę. Przy dłuższym stosowaniu spowalnia tworzenie się zmarszczek.
* Baza samoemulgująca - z tą bazą pracowałam pierwszy raz, ale jest bazą bardzo intuicyjną i prostą w użyciu. Jest to emulgator roślinny typu O/W. Baza dodatkowo lekko nawilża, ze względu na skład.
* Alkohol cetylowy - stabilizator emulsji, poprawia również odczucie podczas używania emulsji i ułatwia rozprowadzanie.
* Konserwant - standardowo :) Krem chcę trzymać w łazience, stąd konserwant.
(Linkuję do półproduktów, których użyłam: olej z dzikiej róży, olej awokado, susz nagietka, wyciąg z aloesu, ekstrakt Ginko Biloba, ekstrakt z kasztanowca, wit. A, wit. E, mleczko pszczele, D-pantenol, kwas hialuronowy, kolagen i elastyna, baza samoemulgująca, alkohol cetylowy, konserwant)
Skład: procentowo wyglądało to tak:
Faza olejowa (15%):
* olej z dzikiej róży
* olej awokado
Faza wodna (70% wody + 5% substancje emulgujące):
* napar z nagietka
* wyciąg z aloesu
* baza samoemulgująca
* alkohol cetylowy
Faza dodatków (10%)
* ekstrakt z Ginko Biloba
* witamina A i E
* mleczko pszczele
* D-pantenol
* kwas hialuronowy
* kolagen i elastyna
* konserwant
Wykonanie:
1) Do ciepłego naparu (ok. 70stC) dodałam bazę samoemulgującą i alkohol cetylowy. Łączyłam je w łaźni wodnej, do rozpuszczenia płatków emulgatora i stabilizatora.
2) Następnie dodałam wyciąg z aloesu i schłodziłam mieszaninę do ok. 55stC.
3) Wyciągnęłam pojemniczek z łaźni wodnej, dodałam oleje i mieszałam mieszadełkiem do idealnego połączenia się i lekkiego zgęstnienia.
4) Gdy temperatura spadła do 30stC dodałam dodatki.
Pojemniczkiem z kremem kilka razy lekko uderzyłam o blat - podczas mieszania krem mocno się napowietrzył i powstało dużo bąbelków wewnątrz. Niestety większość z nich została. Po ok. 24h, gdy krem mocno zgęstniał, ma on konsystencję lekko piankową, puszystą, przyjemną w odczuciu.
Jak pewnie zauważyliście nie dodawałam olejków eterycznych. Mogły by przypadkiem podrażnić oko, więc nie ryzykowałam :)
Krem przełożyłam do dwóch malutkich pojemniczków, bo kremu pod oczy nie zużywam zbyt wiele, stąd nie potrzebuję go dużo :)
Moja opinia
Krem jest bardzo przyjemny w stosowaniu, ładnie się rozprowadza i bardzo dobrze się wchłania.
Nie nadaje się do moich oczu pod cienie, niestety mam tłuste powieki i każdy krem powoduje się rolowanie cieni. Stosuję go więc głównie na noc, albo na dzień, gdy nie planuję nakładać cieni.
Sam efekt jest zadowalający - po tygodniu używania wokół oczu zmniejszyła się ilość nadwyrężonych i czerwonych żyłek, zmniejszyły się opuchnięcia. Skóra jest mięciutka i przyjemna w dotyku. Rano, po umyciu twarzy, kosmetyki wokół oczu trzymają się bardzo dobrze, nie ma suchych łusek jak to często pojawiało się u mnie zimą. Czyli targety osiągnięte!
Napięcie skóry..nie zaobserwowałam, bo moje 25letnie oczy jeszcze nie marszczą się za bardzo :) Natomiast coś w tych kremach musi być - pani na pewnych targach powiedziała mi i siostrze, że chyba trzymają nas w lodówce, bo myślała, że mamy 20 lat :D Nie wiem czy to geny, czy zasługa naturalnych kremów jakie stosujemy (tak, regularnie robię sobie i siostrze zarazem).
Myślę jednak, że w tym wieku, prewencyjnie taki krem stosować trzeba. Mam nadzieję, że kiedyś sobie podziękuję za chęci do takiej pielęgnacji :)
Jakiego konserwantu używasz?
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o napowietrzenie, to mam taki patent, że krem do pudełeczka przekładam dopiero następnego dnia, ale najpierw mieszam. Wtedy ma iście sklepową konsystencję :)
OdpowiedzUsuńNa razie używam takieigo POG z zielonego klubu, to to samo co FEOG.
UsuńI dziękuję Ci za info...to może być dobry patent. Na to nie wpadłam nigdy :) Może jak ten zamieszam to bąbelki uciekną :)
Widzę że krem ma bogaty skład :) NIe jeden sklepowy takiego nie ma
OdpowiedzUsuńO tak, dlatego właśnie robię swoje kosmetyki. To kosztuje niewiele, a mamy to co chcemy w kremie :)
UsuńBardzo fajny skład, też zabieram się za krem pod oczy. I na dodatek tak szybko efekty, super :)
OdpowiedzUsuńKrem pod oczy u mnie zazwyczaj się nie kończy, bo nadrabiam zaległości :)
UsuńMoje oczyska, mimo iż wymagające, to dość intensywnie przyjmują pielęgnację :) Całkiem worków pod oczami chyba nigdy się nie pozbędę :D
Ja za to poluję na mleczko do demakijażu, już robię plany :D
Szkoda, że mi brakuje takich umiejętności :P. Z wielką chęcią bym stosowała :)
OdpowiedzUsuńNie brakuje Ci umiejętności :) Jeśli umiesz upiec najprostsze ciasto to krem również umiesz zrobić :)
UsuńMam kilka pytań. :)Czy wyciąg z aloesu to coś innego niż ekstrakt? Czy mogę używać zamiennie Podgrzanie nie wpłynie na utratę jego cennych właściwości?
OdpowiedzUsuńSuper wpis, chętnie wypróbuję sposób na zrobienie kremu <3
OdpowiedzUsuń