Jakiś czas temu udało mi się wygrać serum na stronie e-naturalne :) Nie ukrywam, że radość ma była wielka :)
Serum to jest do skóry trądzikowej, czyli takiej jak mam ja. Do tego rozświetla cerę i nieco napręża skórę. O jego właściwościach oraz dokładnie o składzie możecie poczytać u producenta, o TUTAJ :)
A teraz ogólnie: co mamy w tym serum i jak to działa :)
Po pierwsze: karagenian - jest to silikon uzyskany z alg czerwonych, bogaty w minerały i witaminy. Dodatkowym atutem jest zawartość mikrokolagenu i substancji działających jak filtr UV. Wpływa łagodząco i wygładzająco na skórę. Dodatkowo ma konsystencję żelu więc troszkę zagęstnia nasze serum ;) W przeciwieństwie do silikonów sztucznych nie zapycha porów, wręcz je oczyszcza i nawilża.
Po drugie: azeloglicyna - bardzo dobra dla skóry zanieczyszczonej, reguluje wydzielanie sebum i niszczy bakterie.
Po trzecie: aloes - silnie nawilżający i oczyszczający, pomaga zapobiegać przesuszeniu skóry i tym samym zmniejsza ilość krostek.
Po czwarte: NMF - czyli naturalny czynnik nawilżający.
Po piąte witamina B3 - łagodząca i przeciwalergiczna, wspomaga syntezę kolagenu odmładzając tym samym skórę, rozjaśnia przebarwienia i reguluje wydzielanie sebum.
Brzmi bajecznie ;D Coś co powinno zdziałać na mojej twarzy cuda - właśnie takiego BUM przeciwtrądzikowego potrzebuje po świętach, bo po tej porcji placków i w ogóle jedzenia co w siebie wpakowałam, krostki wyskakują mi na potęgę, zwłaszcza na brodzie :P
No to do roboty. Przygotowałam sobie wszystko na podłodze (biurko zajmują mi laptop z olbrzymią ilością materiałów do pracy dyplomowej :D stąd też na blogu jestem rzadko).
Zestaw gotowy. Teraz potrzebujemy 6,4 ml wody destylowanej - odmierzyłam pipetką do słoiczka.
Następnie dodałam oba proszki: czyli witaminę B3 i konserwant, który również był w zestawie.
Powoli rozmieszałam patyczkiem drewnianym i przelałam ten roztwór do pudełeczka z karagenianem. Karagenian ma konsystencję żelu więc dodawałam po troszku wody, żeby lepiej się ze sobą połączyły składniki.
(Nie wiem jeszcze jak zrobić zdjęcie,żeby uchwycić ten przezroczysty żel dobrze, ale obiecuję, że się nauczę :D)
Kolejnym krokiem jest już tylko dodanie aloesu, azeloglicyny i NMF. Są to substancje płynne więc mieszają się doskonale ze sobą i z wodą.
Otrzymujemy płynne serum. Całość przeniosłam używając pipetki do buteleczki. Niestety w zestawie przyszła mi buteleczka z rozbitą pipetką szklaną wewnątrz :( No cóż, do kiedy będzie się dało, będę nabierała płyn używając resztek pipetki, a jak już będzie za mało to będę sobie wylewać serum na dłoń ;)
Całość ostatecznie prezentuje się o tak:
Objętościowo jest tego 10g :)
Moje spostrzeżenia? Przede wszystkim serum jest jak woda...i dobrze to i nie dobrze :P Dobrze, bo jest lekkie, nie zostawia filmu na twarzy, mega dobrze się wchłania i chyba utrwala makijaż, tak odczułam :) Nie dobrze ponieważ jak to woda - dziwnie nakłada się na twarz. Nie wiedzieć czemu zawsze miałam przeświadczenie,że serum to coś tłustego i odżywczego :D
Na pewno fajnie nawilża i rozjaśnia skórę :) Czy zwalczy moje krostki zobaczymy po jakimś miesiącu stosowania. Na razie nie widzę, żeby coś nadmiernie wyskakiwało mi na twarzy po użyciu serum, a to dobrze - znaczy, że serum mi nie zapycha porów i mnie nie uczula:D
Stosuje je głównie na noc, bo jestem sobie teraz w domku, odpoczywam na święta i się nie maluję aż nadto ;) Jak przyjdzie czas na studencki powrót to chyba przestawię się na stosowanie poranne (chyba że nie zmieni się nic i nadal będzie taaaak mroźno to boję się stosować na dzień).
Mam swoje pierwsze serum, mam fajne pojemniczki po zużytych półproduktach. Mam fajne ependorfówki 2 ml :D Chyba podbiorę z uczelni na następnych laborkach więcej takich ;)
Ja lubię wodniste sera :)
OdpowiedzUsuńNie boisz się robić kosmetyku na podłodze?
Ja nawet mieszając hydrolaty przygotowuję sobie kawałek przetartej alkoholem powierzchni. Nigdy też nie kładę mieszadełek czy pipetek na niezdezynfekowanej powierzchni, tylko do wyparzonej zlewki. Przyznam szczerze, że nie odważyłabym się robić kosmetyku do twarzy na podłodze...
Szczerze mówiąc to mam podobne odczucia... Bardzo dbam o higienę przy robieniu własnych kosmetyków, robię je w rękawiczkach, w czystym miejscu, najczęściej na gumowej rozwijanej macie, którą można przed i po wyparzyć...
UsuńPS. Też lubię wodniste sera :) A do autorki posta, serum może mieć właściwie dowolną konsystencję: olejową, wodnistą, jak krem... Wszystko zależy od producenta i zastosowanych składników aktywnych, bo to do nich dostosowuje się często formułę produktu :)
jako biotechnolog i tym samym mikrobiolog nie boję się robić na podłodze ;) wszystko zawsze przecieram spirytusem, nie ma szans, że coś tam przeżyło :D poza tym nie należę do ludzi mega sterylnych, wierzę,że konserwant uśmierca większą część mikroorganizmów, a i one same nie robią człowiekowi krzywdy :)
UsuńCzekam na relację zatem jak się sprawuje:) skład ciekawy:) mi też od tego niezdrowego żarcia wyskakują ostatnio niespodzianki, muszę zadbać trochę o dietkę... a od zewnątrz spirulina i aloes, make up mineralny od święta, poza tym niczym się nie ciapię i jest o niebo lepiej;)
OdpowiedzUsuń